czwartek, 7 sierpnia 2014

Hejka. Wiem, że dość długo mnie nie było. Zrewanżuje się ;) Mam dla was nowego imagina oraz kilka zdjęć. (Wiem, że daje dużo imaginów, ale nwm co pisać xd).  Ale pozwolicie, że umieszczę tu tylko imagina ;)
Przepraszam, że nie jest o jakiejś super znanej osobowości, ale nie wiedziałam kogo tu wcisnąć.

To był najgorszy dzień w moim życiu. Pokłóciłam się z mamą i dowiedziałam się, że mój chłopak mnie zdradzał. Ha..i to nie z byle kim. Z moją przyjaciółką. Jedyną, którą miałam. Na dworze było ciemno i padał deszcz, a ja musiałam wrócić do domu. Mieszkałam na drugim końcu miasta. Chciałam złapać taksówkę i nagle ujrzałam dwa białe światła zbliżające się w moją stronę. Nagle ktoś mnie pociągnął. 
-Byłaś bliska śmierci.
Powiedział tajemniczy osobnik. 
-Może mi chociaż podziękujesz.
Ponownie się odezwał, tym razem lekko zdenerwowany. Popatrzyłam na niego, zęby wiedzieć komu dziękuje, ale miał kaptur który przysłaniał mu twarz.
-Dziękuję. 
-No w końcu.
Pomógł mi wstać. Otrzepałam się i spytałam się...
-Jak masz na imię?
Tylko pokręcił głową. 
-Chce wiedzieć komu dziękuję.
-Yyy...to jest nieważne. Najważniejsze, że nic ci nie jest.
Czekałam co będzie dalej.
-To..może ja już pójdę.
-Ale...
Ruszył na drugą stronę ulicy. Jeszcze tylko wykrzyczał...
-Uważaj na siebie. 
Całą drogę rozmyślałam kto to może być. Weszłam do domu, ściągnęłam buty i zrobiłam sobie kawę. Siedziałam sama na kanapie i nie umiałam pozbierać myśli. Dlaczego nie chciał się przedstawić? co takiego ukrywał pod kapturem? Nie mogłam przez niego zasnąć. 
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Był to listonosz. 
-Bukiet pięknych róż dla pani [T.I]. 
-A od kogo?
-Od tajemniczego wielbiciela.
-Dziękuję. 
Wzięłam bukiet i zamknęłam drzwi. Od kogo to może być? Były przepiękne. Dwadzieścia dwie czerwone róże. Oglądając je znalazłam liścik. Szybko go otworzyłam. To co tam przeczytałam zszokowało mnie. "Przepraszam, że w taki sposób, ale nie mogłem się przedstawić. Spotkajmy się w kawiarni dzisiaj o 12.00, a wszystko ci wyjaśnię.". Od razu domyśliłam się kto to. Ale nie widziałam czy mogę mu ufać. Mimo to postanowiłam się tam wybrać. Punkt dwunasta byłam na miejscu. On też tam był. Znowu w bluzie z kapturem. Weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy najbardziej oddalonym stoliku. 
-Może zacznę od początku.
Zaczął mówić, a ja uważnie słuchałam.
-Obserwowałem cię od dawna.
-Ale jak to?!? Śledzisz mnie??
Wybuchłam.
-Nie, nie...to nie tak. To znaczy prawie nie tak. 
-Ale jak to prawie?
-Daj mi dokończyć. 
-Dobrze.
Powiedziałam z lekkim gniewem.
-Nie chciałem ci nic mówić, bo bałem się, że mnie odtrącisz. Ba...byłem pewien, że mnie odtrącisz. No bo ja jestem...
Czekałam na to. Teraz się wszystko wyjaśni. 
-Nie mogę.
Wstał i wyszedł. Pobiegłam za nim, ale go nie złapałam. Jak widać musiał on już na zawsze pozostać tajemniczym wielbicielem. Widziałam go potem jeszcze kilka razy, ale nie pytałam go już o nic. Uśmiechałam się tylko i kiwałam głową w podzięce. Jak dla mnie był on moim aniołem stróżem. Tajemniczym aniołem, który w odpowiednim momencie znowu przyjdzie. <3

I jak? Fajne? Proszę was, piszcie! ^^